Bałkański kocioł w sercu Niemiec
W zeszłym tygodniu cały piłkarski świat z wypiekami na twarzy obserwował pewną bandę nastolatków, która z drzwiami i futryną wdarła się na piłkarskie salony. Mowa oczywiście o Ajaxie Amsterdam, który swoim entuzjazmem i naturalnym optymizmem zaskarbił sobie sympatie tłumów. Nie dziwota, gdyż takich przypadków we współczesnym futbolu jest jak na lekarstwo. Współczesnym futbolem rządzą niewyobrażalne pieniądze, a takie przypadki jak Joden choć trochę powodują uśmiechu na ustach ostatnim romantykom futbolu. A kto wie, może Holendrzy nawiążą do FC Porto z sezonu 2003/2004, czyli ostatniego zwycięzcy Ligi Mistrzów z poza TOP4 lig na świecie. Tamta drużyna wykreowała prawdziwe gwiazdy futbolu jak Deco, Carvalho, Ferreira, Maniche czy Costinha. Jednak ostatnie dni miały również innych bohaterów. A mianowicie Eintracht Frankfurt. Jak to możliwe, że zespół, który został ograbiony z połowy podstawowego składu oraz trenera, robi furorę w Europie? Kto stoi za sukcesem SGE?
Jak wiadomo sukces ma wielu ojców, ale zacznijmy od człowieka roku wg magazynu Kicker, czyli Frediego Bobicia. Kierownikiem sportowym Eintrachtu został w czerwcu 2016 i jak się później okazało, wszystko czego dotknął, zamieniał w złoto. Jeśli wydawało się, że wybór Niko Kovaca jest strzałem w przysłowiową "10", bo przecież Chorwat wygrał z frankfurtczykami puchar Niemiec, czyli pierwsze trofeum od sezonu 1987/88, to na ile ocenić ruch z zatrudnieniem Adiego Huttera? Latem 2018 roku Frankfurt opuściło jedenastu piłkarzy, a większość z nich, jak na przykład Kevin Prince Boateng, Marius Wolf, czy Lukas Hradecky byli piłkarzami pierwszego wyboru. Zresztą dwóch pierwszych ściągał sam Bobic, a na obecnym zawodniku Borussii Dortmund, Eintracht sporo zarobił po 6 golach i 11 asystach 23 latka. Wielu pukało się w głowie również przy transferze Ghańczyka, a on nie dość, że był fundamentalną postacią ekipy Kovaca, to dorzucił do tego sześć trafień w Bundeslidze. Kluczem okazało się zatrzymanie Ante Rebicia, ale o nim będzie później.
Nie ma co się oszukiwać, że Eintracht nie jest klubem docelowym i większość piłkarzy planuje po prostu wybić się do lepszego klubu, głównie myśląc o Bayernie. Nie da się ukryć, że złotym strzałem Bobicia okazał się Luka Jovic. Ten niegdyś diament serbskiego futbolu pełnym blaskiem rozbłysnął dopiero na Commerzbank Arenie. 21 latek nie był jednak tak oczywistym wyborem, bo w sezonie poprzedzającym wypożyczenie do Niemiec rozegrał raptem 32(!) minuty w pierwszej drużynie Benfiki. W ekipie rezerw też nie zachwycał, bo zaliczył raptem dwa trafienia. Zderzenie z Bundesligą początkowo okazało się jednak dość brutalne, bo Jovic przez pierwsze pół roku ustrzelił zaledwie dwie bramki. Kluczem okazała się wiosna, w której Serb strzelił sześć goli mając nawet serie czterech meczów z bramką. Zaowocowało to kolejnym wypożyczeniem na sezon 2018/2019. 25 goli i 7 asyst w 41 meczach. Myślę, że te liczby mówią same za siebie, a zainteresowanie najsilniejszych klubów Europy świadczy tylko o tym, że Jovic to napastnik kompletny.
Myśląc i mówiąc o Eintrachcie nie sposób nie wziąć na tapet trójki napastników. Tercet Haller-Jovic-Rebic rozumie się bez słów i w tym sezonie zdobył już w sumie 54 bramki! Połączenie tych trzech graczy to niewątpliwy kluczowy sukces Adiego Huttera, bo każdy z nich posiada inną charakterystykę przez co pasują do siebie niczym puzzle. Jovic to niewątpliwie typowy snajper, który wykańcza akcje lewą, prawą nogą czy też głową. Można powiedzieć, że Haller jest piłkarzem bardziej kompletnym, bo nie tylko potrafi wykończyć akcje w polu karnym, ale też dobrze czuje się poza "16" i szuka otwierającego podania do partnerów. Potwierdzenie widzimy w liczbach, bo do 19 goli, Francuzów dorzucił również 12 asyst. I na koniec pozostał na trzeci z muszkieterów, czyli Ante Rebic. Serce, płuca i wątroba tego zespołu. Chorwat nie imponuje warunkami fizycznymi, nie jest łowcą goli, ale swoim charakterem i nieustępliwością targa ten zespół do zwycięstw. O Rebiciu najwięcej można było słyszeć podczas Mistrzostw Świata w Rosji i zaraz po nich. To tam pokazał się szerszej publiczności i wydawało się, że w zasadzie jest o krok od Bayernu. Tym bardziej z uwagi na zatrudnienie przez Bawarczyków Niko Kovaca, ale jak się później okazało, Chorwat tak naprawdę nie chciał swojego rodaka w swoim nowym zespole. 25 latek jest jednak uosobieniem wszystkich cech wicemistrzów świata. To w Rosji Hrvatska charakteryzowała się niesamowitym poświęceniem i walką do ostatniej kropli potu. I taki jest właśnie Ante Rebic, przez co przypomina trochę Mario Mandzukicia. To jest typ piłkarza, którego kochasz jeśli gra dla twojego zespołu, a nienawidzisz jak jest twoim rywalem.
Kwestie narodowościowe nie są w tym temacie bez znaczenia, bo w kadrze Eintrachtu jest bardzo multikulturowo. 16 różnych narodowości codziennie przychodzi do szatni, w tym spora grupa zawodników z Bałkanów, a znamy ich temperament i burzliwy charakter. I tutaj też duża rola Adiego Huttera. Austriak nie tylko fenomenalnie skompletował ustawił zespół, który w grupie LE zdobył komplet punktów i jest drugą drużyną z największą liczbą strzelonych goli w tych rozgrywkach (zaraz po Chelsea, z którą zmierzą się w półfinale), ale przede wszystkim stworzył grupę wojowników, którzy skoczą za sobą w ogień. Widać, że piłkarze Eintrachtu tworzą monolit, a potwierdzenie widzieliśmy podczas dwumeczu z Benfiką. W Lizbonie, mimo że przez większość meczu grali w osłabieniu i przegrywali już aż 4:1, potrafili zdobyć, jak się później okazało, kluczową bramkę dla losów awansu. W rewanżu to już był koncert ekipy Huttera, choć trzeba powiedzieć, że uśmiechnęło się do nich szczęście i skorzystali na błędzie arbitra. We Frankfurcie atmosfera i temperatura spotkania była niesamowita. Kibice, to czasami najważniejszy element klubu, a ich Eintracht może się tylko chwalić. Można powiedzieć, że mamy tutaj idealną harmonie, bo piłkarze całe serce oddają na boisku, a fani na trybunach. Jedni i drudzy to wojownicy.
Filip Modrzejewski
Dodaj komentarz