Niech zacznie się show
Za nami pierwszy tydzień Australian Open. Trzeba otwarcie przyznać, że wśród mężczyzn niespodzianek było jak na lekarstwo, ale nie przeszkodziło to stworzyć zawodnikom kilka epickich bojów, które długo zachowają się w pamięci kibiców. Jednak teraz zabawa się skończyła i najlepsi muszą docisnąć pedał gazu.
Przed nami czwarta runda turnieju, więc z pełną świadomością można podsumować jego pierwszą część, ocenić dyspozycję zawodników oraz powróżyć na przyszłość. Jest to już etap, który oddziela chłopców od mężczyzn i próżno szukać przypadkowych zawodników. Każdy mecz może przynieść przeróżne rozstrzygnięcie. Wystarczy spojrzeć na pary, które utworzyła nam drabinka oraz fakt, że zostało w niej już tylko dwóch nierozstawionych zawodników. Otwarcie trzeba jednak przyznać, że i Tiafoe i Berdych, bo o nich mowa, pokonali nieprzypadkowych graczy. Skupić się bardziej chcę na dyspozycji Czecha. Myślę, że jest on w życiowej formie i fakt, że przez większość poprzedniego sezonu borykał się z kontuzjami jest dodatkowym argumentem, aby docenić jego dyspozycje. Wyraźnie schudł, co naturalnie poprawiło jego sprawność, szybkość i ogólny stan fizyczny. Wcześniej Berdych był ociężały, powolny i trudno było mu wytrzymać maratony, co najdobitniej było to widać w spotkaniach z czołówką. Teraz zmierzy się z Rafą Nadalem. Będzie to 28. starcie obu zawodników, a trzecie w Australian Open. Co ciekawe, bilans ich meczów podczas tego turnieju jest remisowy. Hiszpan wygrał w 2012 roku, a Czech w 2015. Gorzej dla 57. rakiety świata wygląda statystyka ogólnych starć. Ona wynosi 5-23 na korzyść zawodnika z Majorki. Te liczby nie mają jednak znaczenia, gdy zawodnicy wyjdą na kort. Każdy mecz to nowa historia. Berdych na pewno nie jest bez szans, ale trzeba jasno przyznać, że Nadal wygląda z meczu na mecz coraz lepiej. Wydawało się, że dobrym testem może być mecz z De Minaurem, lecz młody Australijczyk był zmęczony po 5-setówce z Laaksonenem i przegrał gładko w trzech setach wygrywając raptem siedem gemów. Osobiście bardzo rozczarował mnie ten mecz, bo liczyłem, że zobaczę Rafę przypartego do muru, który musi wskoczyć na swój najlepszy poziom. Nic takiego się nie stało. Hiszpan szachował siłami i jego stan fizyczny dalej jest sporą niewiadomą. Czy będzie wstanie wskoczyć na najwyższy poziom? Oby. Odważę się postawić tezę, że zwycięzca spotkania Berdych-Nadal zagra w półfinale, bo obaj mają więcej argumentów od obu z pary Tiafoe-Dimitrov.
Nie ukrywam, że bardzo liczę na półfinał Nadal-Federer. Szwajcar w następnym meczu zmierzy się ze Stefanosem Tsitsipasem i jakoś nie wyobrażam sobie Greka pokonującego Fedexa w Wielkim Szlemie. Tym bardziej, że ten naprawdę imponuje. Nie będę przywoływał wieku Rogera, ale trzeba podkreślić fakt, że fizycznie i tenisowo naprawdę daje radę. Po drodze nie stracił nawet seta, choć najbliżej był w meczu przeciwko Evansowi. Brytyjczyk, mimo tego został doceniony nawet przez samego mistrza, który jak to określił – czuł się jakby grał z lustrem. Lepszego komplementu zawodnik z Birmingham może już nie dostać. Tym bardziej szkoda tej jego rocznej absencji, bo jest to zawodnik o najwyższych umiejętnościach technicznych, a jego slice backhandowy jest obłędny. Wracając do zawodników z dolnej części drabinki, to zdecydowanie bardziej ostrzę sobie zęby na pojedynek Cilić-Baustista Agut. Chorwat w poprzednim meczu pokonał Fernando Verdasco i osobiście uważam ten pojedynek za najlepszy dotychczasowy mecz turnieju. Bautista Agut prezentuje świetną dyspozycję już od pierwszego meczu w Doha (wygrał cały turniej). Australia Open zaczął jednak średnio, bo od dwóch pięciosetówek z Murrayem i Millmanem. Myślałem, że skutki tego zobaczymy w meczu z Khachanovem, ale tam potwierdziła się moja teza sprzed turnieju – Rosjanin jest w kiepskiej formie i nie odegra tutaj większej roli. Hiszpan zaimponował mi i gdyby nie fakt, do którego przejdę za chwilę, uznałbym go za dużego faworyta tego meczu. Agut ma jednak pecha, że Cilić od trzeciego seta z Verdasco wskoczył na kosmiczny poziom. We wcześniejszych meczach prezentował się średnio, ale od tego momentu wyraźnie się odblokował. Kapitalnie serwował oraz zanotował mnóstwo winnerów, zwłaszcza z backhandu. Miał też oczywiście mnóstwo szczęścia i skorzystał z prezentów Fernando, mam tu na myśli głównie podwójny błąd przy piłce meczowej. Myślę, że jeśli Chorwat będzie w stanie przez większość meczu przejmować inicjatywę i grać na takim poziomie, awansuje do ćwierćfinału i tam zmierzy się z Federerem przeciwko któremu nie będzie bez szans.
Jeszcze ciekawiej sytuacja wygląda w górnej części drabinki. Tak jak przewidywałem, w 1/8 finału Novak Djoković stanie przed Daniłem Miedwiediewem. Obaj bez problemu przebrnęli do tej fazy turnieju. Serb przegrał jednego seta, a Rosjanin żadnego! Czekałem na mecz Daniła z Goffinem, aby lepiej określić jego dyspozycje, bo wcześniejsi rywale nie byli zbyt wymagający. Pzyznam, że jestem pełen podziwu dla tego zawodnika. Bardzo imponuje im jak wszechstronnym jest tenisistą, który nauczył się grać pod presją. Widać, że poprzedni sezon nie był przypadkowy i będę zdziwiony jak w tym roku nie awansuje do TOP10. Djoković przegrał trzeciego seta z Shapovalovem w 3 rundzie, ale myślę, że to był wypadek przy pracy. Wystarczy wspomnieć, że następny wygrał do zera. Dlatego też czekam aż ktoś poważnie postraszy Serba, a Rosjanin jest wstanie to zrobić i jestem o tym w pełni przekonany. Nie boję się postawić tezy, że jest on nawet w lepszej dyspozycji od Nole, ale dużą rolę odegra tutaj sfera mentalna. To już jest ten etap turnieju, że wygrać trzeba przede wszystkim z samym sobą. Pokonać własne lęki i słabości. Tenis w takich momentach jest uosobieniem życia. Podobnie jak w przypadku pary Berdych-Nadal, uważam że zwycięzca tego pojedynku zagra w półfinale, bo po drodze nie powinien mieć problemów z wygranym z pary Nishikori-Carreno Busta, gdyż Japończyk i Hiszpan prezentują się zdecydowanie gorzej i są w tej fazie głównie dzięki dobremu losowaniu.
Znacznie ciekawiej jest w następnej parze, gdzie zmierzą się Alexander Zverev z Milosem Raoniciem. Dawno nie widziałem Kanadyjczyka w takiej dyspozycji. Przede wszystkim fenomenalnie serwuje, nieźle gra przy siatce oraz bardzo dobrze operuje forehandem, który jest jego dużą bronią w wymianach. Dobrym punktem odniesienia jest mecz z Wawrinką. W nim Raonic zaserwował 39 asów i zagrał 84 uderzenia kończące. Uważam, że ta trzysetówka stała na bardzo wysokim poziomie i aż szkoda, że ci panowie tak szybko się spotkali. Zverev natomiast gra nieźle, choć ma spore wahania formy w trakcie samego meczu. W meczu z Chardym, mimo prowadzenia 2:0 w setach, nagle przegrał dwa kolejne partie i zrobiło się dramatycznie. Trzeba jednak potrafić odnaleźć się w takiej sytuacji i Niemiec zrobił to kapitalnie, bo w piątym secie nie pozostawił już złudzeń. Miał on problemy z kostką przed turniejem, lecz wygląda na to, że po tym urazie nie ma śladu. Delikatnym faworytem tego pojedynku jest dla mnie Raonic, ale czeka nas na pewno długie i interesujące starcie opiewające o kilka tiebreaków. Na taki stan rzeczy pewnie liczy Borna Corić, który zmierzy się z Lucasem Pouille. Chorwat, trochę po cichu, idzie do przodu w tym turnieju i myślę, że może sprawić niemałą niespodziankę. Znacznie poprawił forehand, bo o sile jego backhandu nie trzeba przekonywać. Można powiedzieć, że jest to odwrotna wersja Rafy Nadala, gdyż podobnie jak Hiszpan gra przeciwną ręką. Chorwat jest leworęczny, a odbicie forehandowe ma z prawej strony. Stąd wynikały te dysproporcje pomiędzy forehandem i backhandem. Jego rywal – Lucas Pouille jest bardzo chimerycznym zawodnikiem i nie powinien stanowić zagrożenia dla Coricia. Zwłaszcza w tej formie, ale wszystko jak zwykle zdefiniuje kort.
Filip Modrzejewski