Kolejny wjazd do tunelu
Mimo że do zakończenia sezonu Lotto Ekstraklasy pozostało jeszcze parę dni, to nikt w Poznaniu nie gorączkuje się walką o jak najwyższe miejsce w ligowej tabeli. Wszyscy czekają na to, co, a w zasadzie kogo, przyniesie letnia rewolucja i kto stanie na jej czele. Chociaż tego ostatniego można się już pomału domyślać. Niemniej, Kolejorza czeka kolejna droga w nieznane. Kolejny wjazd do tunelu, gdy nie wie co jest po drugiej stronie. Albo ujrzy światełko albo kolejny raz boleśnie uderzy w mur.
Jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego to w przyszłym sezonie, Lecha poprowadzi Dariusz Żuraw. I trzeba powiedzieć, że będzie to logiczna i w miarę sensowna decyzja, choć budząca mniejsze lub większe wątpliwości. Ja również jej mam i myślę, że jest to raczej zrozumiałe mając w pamięci poprzednie rozczarowujące lata. Czasem mam wrażenie, że Poznań jest miejscem przeklętym. Przerabialiśmy już każdy model trenerski. Gdy w drużynie brakowało liderów i charyzmatycznych postaci, postawiono na Adama Nawałkę, ale w polskiej lidze raczej kiepsko sprawdza się wariant z przywódcą na ławce. Były selekcjoner miał być lechowym Kloppem albo Simeone, czyli główną twarzą i dowodzącym projektu, ale nie znalazł on wspólnego języka praktycznie z nikim. Dariuszowi Żurawiowi najbliższej jednak do modelu Ivana Djurdjevicia, mimo że zdecydowanie przewyższa go doświadczeniem trenerskim, jak i również boiskowym. Stąd moja obawa, że może on powielić błędy Serba. Były asystent Macieja Skorży, podobnie jak były szkoleniowiec Kolejorza, preferuje futbol ofensywny. Nie da się ukryć, że odkąd objął zespół po były selekcjonerze, poprawił grę w przedniej formacji starając się uwolnić potencjał niektórych piłkarzy, którzy byli stłamszeni. Trochę więcej minut dostali również młodzi zawodnicy i w zasadzie oprócz fatalnego meczu z Jagiellonią Białystok na Bułgarskiej, trudno mieć pretensje o jakikolwiek mecz.
Ja mam jednak ogromne wątpliwości czy Dariusz Żuraw w dłuższej perspektywie czasu będzie wstanie zespolić blok defensywny. Za jego rządów w Poznaniu nie widać żadnej poprawy w tym elemencie gry i nie będzie przesadą teza, że równie dobrze Lech mógłby przegrać większość zremisowanych lub wygranych meczów. Zresztą wystarczy przywołać ostatnie spotkanie z Zagłębiem Lubin. Miedziowi stworzyli sobie multum sytuacji i tylko w swojej nieskuteczności muszą doszukiwać się powodu braku trzech punktów. Nie ma co ukrywać, że tytuły i mistrzostwa wygrywa się defensywą, co dowodzą ostatnie kampanie. Wystarczy spojrzeć na ostatnie sezony, w których mistrzem zawsze zostawała czołowa drużyna w liczbie straconych goli. Można, a nawet trzeba położyć większy nacisk na ofensywę, ale nie wolno zapominać o zabezpieczeniu tyłów.
Kolejnym znakiem zapytania przy nazwisku Żurawia jest praktyka i doświadczenie w przygotowaniach do sezonu. Owszem, przed Lechem prowadził on trzy inne ekipy, ale letnie przygotowania przepracował tylko dwa razy. Nie można, więc powiedzieć, że jest on zaprawiony w boju. Doświadczenia może mu zabraknąć również w okresie zarządzania kryzysem, bo nie da się ukryć, że taki w sezonie nadejdzie. I to być może kilkukrotnie. Na tym poległ m.in. właśnie Ivan Djurdjević, a były reprezentant Polski ani jako trener, ani nawet jako asystent trenera Skorży, nie dostał nigdy szansy wyjścia z trudnej sytuacji i najczęściej zostawał zwolniony.
Dużym plusem dla trenera Żurawia jest dobry kontakt z drużyną oraz świetna znajomość zawodników młodzieżowych, których prowadził w rezerwach. Jasnym jest, że kluczowe będą transfery do klubu i czy w końcu na Bułgarską zawitają zawodnicy ambitni, głodni sukcesu, a przede wszystkim o odpowiedniej jakości, który będą pchać tę lokomotywę w odpowiednim kierunku. W kadrze pojawi się trochę młodzieży, ale nie można jednak opierać zespołu na juniorach. Potrzeba kilku zawodników, którzy nie boją się odpowiedzialności, pociągną ten wózek w trudnych momentach i nie pękną w decydujących meczach, co ostatnio Lechowi weszło w krew. To arcytrudne zadanie dla zarządu, którego do tej pory nie potrafili wypełnić. Łatwo powiedzieć, że drużynie brakuje liderów, ale takie sygnały dostawaliśmy już rok temu, gdy opaską kapitana żonglował Ivan Djurdjević. Dla mnie dużym znakiem był również fakt, że ostatecznie wylądowała ona u Pedro Tiby, który w zespole był dwa miesiące. Może to się nie spodobać czytelnikom, ale od lat największym liderem tej drużyny był Łukasz Trałka. I nawet jak opaska na ramieniu nosił inny zawodnik jak np. Maciej Gajos, to i tak mentalnie przywdziewał ją 35 latek. W takich momentach, niestety dopiero z perspektywy czasu, można żałować takiej szansy jak powrót do Poznania np. Marcina Wasilewskiego. Prawdziwego profesjonalisty, który swoje w życiu przeżył i widział, liderował w każdej szatni, a nie można przejść obojętnie obok dokonań w poważnej piłce. Myślę, że i na boisku nie ustępowałby takiemu graczom jak Janicki czy De Marco, o zgrozo… Lech musi monitorować takie okazje. Szatnia piłkarska musi być urozmaicona. Miejsce w niej znaleźć muszą „śmieszki”, ludzie z charakteru bardziej zwariowani, „milczki”, jak i osobowości, które w trudnym momencie zrobią tzw. „suszarkę” i zbiorą do kupy grupę. Trzeba jednak spojrzeć prawdzie w oczy, że każdego z potencjalnych jakościowych graczy trzeba będzie nadpłacić, przepłacić, przebić. Lech może zachęcić ich tylko pieniędzmi, bo przecież nie europejskimi pucharami ani trofeami. Podobnie jest z trenerami, których ostatnio wymienia jak rękawiczki, więc pod tym względem Żuraw może być dobrym "mniejszym złem".
Nawiązałem wcześniej do ofensywnego stylu gry. Jest to niewątpliwy atut Żurawia w kontekście poprawy frekwencji. Kibole tęsknią za porywającymi widowiskami pełnymi sytuacji podbramkowych. Wiadomo, że za tym wszystkim muszą iść wyniki, ale nie od dziś wiemy, że trybuny potrafią wybaczyć nawet porażkę, ale tylko jeśli jest odpowiednie zaangażowanie, wola walki i ciągłe parcie do przodu. W tej kwestii Lech niesamowicie ostatnio kulał. Gdy dojdą do tego piłkarze, którzy będą w stanie stać się idolami trybun, Lech ma szansę odzyskać utraconą tożsamość. Władze Kolejorza muszą się jednak zastanowić co zrobili ostatnio w tej kwestii. W obecnych czasach trzeba walczyć o widza, gdyż jest mnóstwo sposobów na spędzenie wolnego czasu. Coraz mniej ludziom chce się ponownie zaangażować w sprawy, które powodują ciągłą irytacje, gdyż potem te negatywne emocje odbijają się na najbliższych.
Reasumując, przed Lechem najburzliwsze lato od lat, ale czyż nie to samo mówiliśmy równo 365 dni temu? Ja mimo wszystko wierzę w powodzenie tej misji, gdyż co nam innego pozostało? Jesteśmy i będziemy kibicami tego klubu i nie ważne, czy trenerem będzie Dariusz Żuraw, a prezesem Karol Klimczak czy Piotr Rutkowski. To nie ma żadnego znaczenia. Owszem możemy, a nawet musimy się wściekać w razie niepowodzeń, bo najgorsze są obojętne reakcje, które Kolejorz musi jak najszybciej wyplenić. Nie ważne kto w nowym sezonie będzie zasiadał na ławce trenerskiej. Może widziałbym innych kandydatów, bo osobiście uważam, że doświadczenie w Lechu, a zwłaszcza w takim momencie jest szalenie ważne, ale będę wspierał i kibicował każdemu z całego serca. Wierzę, może naiwnie, w wyciągnięcie wniosków i budowę drużyny, o której wszyscy marzymy. Może na końcu tego tunelu jednak pojawi się światełko? Tego sobie i państwu życzę.
Filip Modrzejewski